Witajcie. Który salon sukien ślubnych polecacie w Bydgoszczy? Chodzi mi o to żeby nie straszył ceną no i przede wszystkim żeby Pani w nim pracujące były bardzo miłe i pomocne. Z góry dziękuję. I mam prośbę podając nazwę salonu to podajcie też ulicę;) So, 30-11-2013 Forum: Ślub i wesele - Salon sukien ślubnych Bydgoszcz
Mimo moich początkowych watpliwosci było dokładnie tak jak powiedział Panie z salonu. Miłe wspominam zakupy. Sukienkę już odebrałam, nie mam zastrzeżeń. Ceny są porównywalne jak w innych tej klasy salonach, to nie chińszczyzna tylko ręcznie zdobiona suknia. Polecam 4 lata temu
Salon sukien ślubnych niwka sosnowiec. 588 likes 14 talking about this 12 were here. Zajmujemy się importem i sprzedażą haftów tkanin i dodatków do produkcji sukien ślubnych i wieczorowychProwadzimy sprzedaż zarówno w siedzibie firmy w Sosnowcu jak i sprzedaż wysyłkową. 1857 osób lubi to 4 osoby mówią o tym 9 użytkowników tu było.
Popularny wśród przyszłych panien młodych salon sukien ślubnych Livia na Przymorzu w Gdańsku został z dnia na dzień zamknięty. Klientki dowiedziały się o tym z SMS-owych wiadomości od właścicielki. Teraz nie ma z nią żadnego kontaktu. Kwota zobowiązań salonu to ponad sto tysięcy złotych. Salon sukien ślubnych Livia mieści się przy ul. Obrońców Wybrzeża 9 na Przymorzu
Adres: 02-636 Warszawa, ul. Olimpijska 25. Atutem salonu Suknie Boho – oprócz pięknych sukien ślubnych – jest fakt, że klientka, która przyjedzie do salonu rano, wieczorem może wyjechać z niego z gotową suknią, bo jak mówi właścicielka: Twoja suknia będzie uszyta dla Ciebie razem z Tobą, na Tobie i w Twojej obecności.
Podczas przymiarek to normalne, że tu Ci odstaje, tam się nie układa, a gdzieś indziej spada. Przykładowo wszystkie modele sukien ślubnych w Pronovias w Warszawie są w rozmiarze 42/44, aby dać szansę na przymiarkę Paniom o większym rozmiarze. Niestety powoduje to fakt, że mniejsze dziewczyny jak ja, topią się w sukniach.
. Jakie trendy w sukniach ślubnych obserwujemy w tym sezonie? W tym sezonie zdecydowanie największą popularnością cieszą się suknie w stylu boho w całości uszyte z koronek o wyrazistym wzorze, a także te w niestandardowym kolorze. Dzisiejsze Panny Młode co raz częściej sięgają po kreacje w różnych odcieniach nude i różu. Dużą uwagę przywiązuje się również do wygody. Zdecydowanie najczęściej wybierane są modele bez gorsetu usztywnianego fiszbinami. Tradycyjne halki zastępowane są warstwami lekkiego miękkiego tiulu. Modele o minimalistycznym kroju są bogato ozdabiane kamieniami, dzięki temu można w nich wyglądać zarówno elegancjo jak i dostojnie. Sporą popularnością cieszą się półprzezroczyste gorsety dekorowane koronką z florystycznymi motywami. Z jak dużym wyprzedzeniem przyszłe Panny Młode powinny rozpocząć poszukiwania wymarzonej kreacji? Suknie ślubną powinno się zamówić na pół roku przed ślubem. Należy jednak wiedzieć, że nie jest to łatwy zakup. Salony ślubne oferują cały wachlarz przeróżnych modeli, dlatego wybór tej jedynej to trudny orzech do zgryzienia. Na pierwszą wizytę w salonie warto umówić się nawet rok przed planowaną datą ślubu. Przyszła Panna Młoda będzie wtedy mogła zobaczyć, w którym z fasonów czuje się najlepiej i na co zwrócić uwagę podczas kolejnej przymiarki. Jakie emocje towarzyszą Ci podczas przymierzania przez przyszłe Panny Młode przepięknych ślubnych kreacji? Pierwszy kontakt z klientką wzbudza ciekawość, ponieważ wygląd jej wymarzonej sukni jest dla mnie zagadką. Dopiero w trakcie rozmowy okazuje się jakie są upodobania przyszłej Panny Młodej. Ogromną przyjemność sprawia mi pokazywanie kobietom jak mogą wyglądać w poszczególnych fasonach. Bardzo często widzę na ich twarzach ogromne zaskoczenie, kiedy okazuje się, że niepozornie wyglądająca suknia czyni z nich prawdziwą królową. Uśmiech na twarzach zadowolonych klientek sprawia mi zdecydowanie największą satysfakcję. Jak powstał pomysł aby otworzyć salon sukien ślubnych Rzeszów? Pomysł o otwarciu salonu ślubnego pojawił się znienacka. Już wcześniej prowadziłam butik z odzieżą wizytową. Od zawsze stawiałam na jakość, dzięki czemu bardzo szybko udało mi się zdobyć zaufanie klientek. Na otwarcie salonu ślubnego namówiła mnie koleżanka, twierdząc, że jest to kierunek w którym mogłabym się rozwijać.
Wiele osób ma w planach rozpoczęcie prowadzenia własnej działalności. Niemniej jednak zacięta konkurencja na rynku sprawia, że nowe i perspektywiczne pomysły spalają na przysłowiowej panewce. Wobec tego czy salon sukien ślubnych franczyza jest dobrym pomysłem? Salon sukien ślubnych franczyza – pomysł na biznes 2022 Nie da się ukryć, że coraz więcej osób czuje wypalenie zawodowe pracą na etacie. Co więcej, nie są oni również usatysfakcjonowani z wynagrodzenia jakie otrzymują. Statystycznie rzecz biorąc, co druga osoba pracująca w korporacji snuje w głowie plany odnośnie otwarcia swojego biznesu. Niemniej jednak wszechobecna biurokracja, a także zacięta konkurencja na rynku sprawia, że brak nam odwagi by zrobić krok w kierunku założenia własnego biznesu. Wynika to z faktu, że nie każda osoba posiada wystarczające zasoby finansowe i wiedzę na temat prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Czy prowadzenie salonu sukien ślubnych jest dobrym pomysłem na biznes w 2022 roku? Faktem jest, że śluby będą się odbywać zawsze i niezależnie od wahań rynkowych czy gospodarczych, większość kobiet jest w stanie wydać wiele, aby pięknie wyglądać w dniu swojego ślubu. Salon sukien ślubnych to z pewnością temat warty uwagi, jeśli zależy nam na tym, by rozpocząć prowadzenie własnej działalności gospodarczej. Interesuje Cię tematyka ślubna? Odwiedź Lovely Wedding! Na czym polega taki biznes? Salon sukien ślubnych franczyza to nic innego jak prowadzenie własnego biznesu pod logiem i szyldem innej marki. Oczywiście taki biznes posiada duże możliwości, jeśli przedsiębiorca, który angażuje się we franczyzę planuje założyć salon w mniejszych miasteczkach, aby uniknąć konkurencji pozostałych sklepów. Jego placówka będzie bowiem działa na takich samych zasadach, jak placówka franczyzodawcy. Wszystkie standardy i cała niezbędna wiedza również zostanie mu przekazana. Wobec tego oczywistym jest fakt, że przedsiębiorca nie musi opracowywać już własnej strategii marketingowej, a także nie musi martwić się tym, by spopularyzować swoją markę i jednocześnie zakorzenić ją w społecznej świadomości. Klienci naturalnie pojawią się w salonie sukien ślubnych z tego względu, że marka ma już renomę, a co najważniejsze jest ona świetnie znana na rynku. Dzięki temu nowo otwarta placówka salonu sukien ślubnych na zasadach franczyzy od pierwszego dnia z całą pewnością będzie notowała pokaźne zyski. Ważne jest również to, że przedsiębiorca musi pamiętać również o tym, że musi się on wywiązywać z obowiązków, które posiada względem franczyzodawcy. W praktyce oznacza to nic innego jak to, że obowiązkowo będzie on musiał dokonywać miesięcznej opłaty na rzecz franczyzodawcy, a także prowadzić swój lokal zgodnie z jego założeniami. Salon sukien ślubnych franczyza to także obowiązek do wprowadzenia ujednoliconych standardów obsługi klienta. Salon sukien ślubnych franczyza- czy warto się na to zdecydować? Salon sukien ślubnych franczyza to jeden z najbardziej intratnych i jednocześnie bezpiecznych pomysłów na biznes. Salon sukien ślubnych franczyza polecany jest szczególnie młodym przedsiębiorcom, którzy nie mają jeszcze doświadczenia w branży. Wówczas będą oni mogli nauczyć się doświadczenia i przysłowiowego fachu od kolegów “bardziej doświadczonych”. Co ważniejsze na każdym kroku mogą oni liczyć na wsparcie i profesjonalne szkolenia, które oferowane są przez franczyzodawców. Wobec tego nie tylko będą oni mogli rozwijać swój biznes pod szyldem znanej marki, ale jednocześnie szkolić się i doskonalić, by w przyszłości rozwijać kolejne placówki lub nawet samodzielnie stać się franczyzodawcami. Absolwentka architektury, ale jej pasją jest urządzanie wnętrz. Ceni minimalizm i stylistykę skandynawską. Nie wyobraża sobie żadnego wnętrza bez roślin. Unika natłoku rzeczy wokół siebie, ceni natomiast natłok wrażeń – dużo podróżuje, szukając inspiracji.
Nie oglądam telewizji, a jeśli oglądam, to tylko po to, żeby zobaczyć Say Yes to the Dress. Z jakiegoś powodu ten przesłodzony, głupiutki program o amerykańskich pannach młodych szukających swoich idealnych sukni zawsze mnie niesamowicie ekscytuje. Nie mogę uwierzyć, że w tej sytuacji nie wpadło mi od razu do głowy zaproszenie do Zawodowych Dziewczyn kogoś, kto pracuje w salonie sukni ślubnych. Na szczęście napisała do mnie Basia Kwinta, stylistka ślubna i menadżerka rodzinnego salonu. Jak tylko przeczytałam maila (i w trzy sekundy wysłałam w odpowiedzi entuzjastyczne TAK!), od razu wiedziałam, że to będzie fajne spotkanie. Ale jak już dotarłam do Wieliczki, zakochałam się totalnie – w opanowanej i kompetentej Basi, w szarlotce upieczonej przez jej mamę, w subtelnej, eleganckiej atmosferze salonu i przepięknych sukniach. Sabe to salon bardzo w stylu slow – wszystkie suknie projektuje mama Basi, szyje je na miejscu zespół pań krawcowych. Działanie tej całej machiny jest fascynujące, ale w naszej rozmowie skupiłyśmy się na fachu stylistki ślubnej, czyli osoby, która obsługuje klientki. Jeśli więc marzycie o pracy wśród tiulów, koronek i tasiemek, chciałybyście pomagać dziewczynom znaleźć tę jedną jedyną suknię, albo po prostu ciekawi Was, jak to wszystko wygląda od kuchni, zapraszam do lektury! Basia ma ogromną wiedzę i fascynująco opowiada, więc tym bardziej polecam. Czym właściwie zajmuje się stylistka ślubna w salonie? Dobre pytanie! Bardzo często dziewczyny marzą o zawodzie stylistki ślubnej, chcą podawać sukienki, jak panie w telewizji, a nie wiedzą z czym to się tak naprawdę wiąże. To zawód podobny do “zwykłej” stylistki, ale ukierunkowany na sukienki i dobór dodatków. Stylistka ślubna musi znać się na fasonach, dekoltach, proporcjach, musi wiedzieć, jak kolory ze sobą grają – nawet mimo tego, że suknie ślubne to głównie śmietanka i biel. Musi umieć sprawić, żeby panna młoda wyglądała jak najkorzystniej, ale zrobić to tak, żeby dziewczynie faktycznie się to podobało i żeby dobrze się w tym czuła. To częsty problem tradycyjnych stylistek – ubierają klientkę tak jak im się podoba. Może i profesjonalnie, ale co z tego, jeśli dziewczyna czuję się sztucznie? Co w takim razie robisz, kiedy dziewczyna upiera się przy sukni, która ewidentnie nie jest korzystna dla jej figury czy typu urody? Najlepiej, jak ktoś sam się przekona. Bardzo nie lubię podejścia typu “niech Pani nawet tego nie mierzy, bo to na pewno nie jest dla Pani!”. W 90% przypadków klientka sama dochodzi do wniosku, że to jednak nie suknia dla niej, mimo że to właśnie taki fason sobie wymyśliła. Szczególnie kiedy zejdzie z podestu w przymierzalni i zobaczy, że suknia rzeczywiście skraca jej nogi czy robi inne tego typu rzeczy. Ale zdarza się też tak, że klientka ma silną wizję konkretnego typu sukienki, mimo że wie że to nie najlepsza opcja dla niej. I wtedy trzeba to jakoś wypośrodkować, żeby wyglądała możliwie najlepiej. Nie może być tak, że dziewczyna, która uwielbia błyskotki, idzie do ślubu w całkowicie matowej sukience, bo my tak zdecydowałyśmy. Tak nie można zrobić. Trzeba coś wymyślić, zaproponować jakieś nowe rozwiązanie, może podsunąć błyszczącą biżuterię? Nie można iść na łatwiznę. Każda dziewczyna jest inna i każdą trzeba poznać, i to właśnie jest fajne w tej pracy. Nie można działać na prostym schemacie typu “jest Pani gruszką, wrzucamy wymiary do maszyny i wychodzi nam że dla Pani to ten i tylko ten model”. Niestety często tak się w salonach zdarza, klientki nam potem o tym opowiadają. No właśnie, naczytałam się na forach, że wizyta w salonie ślubnym bywa stresującym doświadczeniem – niemiłe panie, wciskanie w niepasujące sukienki i tak dalej. Jak nauczyć się być dobrą stylistką ślubną? Niestety nie da się tego dowiedzieć z książki. Dlatego najlepszą drogą jest zatrudnienie się do pomocy w salonie ślubnym na kilka miesięcy, choćby na bezpłatny staż. Najlepiej go szukać w wakacje, wtedy w salonach jest największy ruch. Dopiero wtedy zaczyna się łapać o co w tym wszystkim chodzi i jak to się dzieje, że panna młoda, niezależnie od rozmiaru, nagle odkrywa u siebie talię, ładny dekolt i w końcu widzi w sobie kobietę. Ja jestem w tym od dziecka, ale mamy też panie, które świetnie obsługują klientki, bo przyszły do pracy i po prostu chciały się tego nauczyć. Można wcześniej uczyć się na “zwykłą” stylistkę, można pracować w sklepie, ale to może też być dziewczyna od razu po liceum czy innej szkole, musi tylko znaleźć sobie dobry salon i przez parę miesięcy pomagać, obserwować, uczyć się. Również po to, żeby sama się przekonała, czy naprawdę się jej ten świat podoba, czy nie odbiega od jej wyobrażeń. Przykładowo – dziewczyny są często zdziwione, że to praca, która wymaga choćby podstaw kroju i szycia. Nie trzeba być krawcową, ale trzeba mieć pojęcie o tym, jak sukienka jest skrojona, co można łatwo zmienić. Klientki często pytają, czy mogą wyciąć tył czy dorobić tren i nie można wtedy tego nie wiedzieć. Zdziwienie często budzi też fakt, że w salonie ślubnym trzeba też posprzątać! A jakie inne mylne wyobrażenia o tym zawodzie pokutują? Ostatnio szukałyśmy nowej pani i w sumie przewinęło się nam kilkanaście osób. I bardzo często słyszałyśmy, że ktoś chce sobie w salonie odpocząć albo poprzymierzać sukienki, poprzechadzać się między manekinami, napić się kawy z klientką. Oczywiście, przymierzyć też czasem trzeba – ja też to robię i to nie dlatego, że jestem jakąś maniaczką, ale zwyczajnie potrzebuję wiedzieć, czy sukienka jest wygodna, czy nie gryzie. To jednak bardzo mały wycinek tego, czym musisz się zajmować i co musisz wiedzieć. Dziewczynom się wydaje, że to taka praca, która nie męczy. A tu trzeba się i nachodzić, i napodnosić. Czasem trzeba coś szybko przenieść, manekina czy materiał, więc naprawdę można się w ciągu dnia nabiegać. Do tego zawsze musi być porządek, suknie nie mogą leżeć porozwalane, trzeba je pięknie pozapinać. Pilnować, czy coś się nie odpruwa, czy nie odstaje jakaś nitka. No i jeszcze jedno – w wakacje nie ma wakacji. Sezon ślubny trwa od czerwca do września. Mało który salon daje wtedy dwa tygodnie urlopu, dlatego lepiej nastawić się na wakacje w listopadzie. Na co zwracacie uwagę, kiedy przyjmujecie kogoś do pomocy? Przede wszystkim patrzymy na to, czy dziewczyna chce pracować. Dużo mniej obchodzi nas papier czy nawet umiejętności niż to, czy ktoś rzeczywiście jest chętny. I nie chodzi o takie marzycielskie wyobrażenie tej pracy, tylko czy ktoś faktycznie chce zobaczyć, jak to wygląda, czy się interesuje, potrafi nauczyć się nazw sukienek. I zwykle po paru dniach już widać, czy taka osoba się nadaje, czy nie. Czasem się śmiejemy z mamą, że patrzymy na to, czy ktoś potrafi szybko chodzić. Jak ktoś idzie powoli, to często nam się później sprawdza, że niestety nie będzie sobie radzić. Bo są momenty odpoczynku, są chwile, kiedy się śmiejemy, ale są i chwile, kiedy trzeba się skupić i ogarnąć wiele rzeczy na raz, zapanować nad chaosem. A czy bywa tak, że ktoś się bardzo stara, ale zwyczajnie brakuje mu talentu? Tak. Miałyśmy w tym sezonie dziewczynę, która strasznie chciała i strasznie mi jej było szkoda, ale nie miała zupełnie zdolności manualnych. Ja też absolutnie nie jestem jakimś wybitnym talentem, ale trzeba mieć pojęcie o tym, jak trzymać igłę i nitkę, bo to też pokazuje klientce, że jest w dobrych rękach. Dlatego warto sobie poćwiczyć w domu, wziąć kawałek szmatki i poprzyszywać do niej równo rząd guziczków. Trzeba mieć też swego rodzaju zmysł w palcach, wyczucie – żeby na przykład nie założyć sukni za wysoko albo za nisko. Częściowo można to wyćwiczyć, ale częściowo trzeba mieć to w sobie. Stylistka musi też umieć zauważyć, że jak skróci trochę rękawek, to dłoń nagle wyda się zgrabniejsza, ramię smuklejsze. Potrafić pokazać klientce, że po zmianie paska na węższy o kilka centymentrów talia wydaje się mniejsza, a wcześniej wyglądała topornie. Dlatego jeśli ktoś szył, albo nawet malował, choćby i w podstawówce, to to się później przydaje. I udało Wam się kogoś w końcu zatrudnić? Tak, jak już straciłyśmy nadzieję! I chyba nie miałyśmy jeszcze pani, która tak szybko by się wszystkiego nauczyła. To dziewczyna, która pracowała wcześniej w sklepach odzieżowych – nie jest jakąś mega krawcową, ale ma podejście do ludzi i widać, że bardzo chce tutaj być. Po prostu widziałam to w jej oczach, już po kilku dniach. Mogła przyjść wcześniej, mogła zostać dłużej, i to nie dlatego, że my od niej tego wymagaliśmy, tylko że sama chciała. I to jest chyba taka uniwersalna zasada, w każdym zawodzie. Żeby chcieć, i chcieć tak naprawdę – ze wszystkimi trudniejszymi rzeczami, nie tylko tak, jak to sobie w głowie wymyśliliśmy. W salonach sukni ślubnych pracują tylko kobiety? W naszym tak, ale nie mamy nic przeciwko temu, żeby pracował facet! Kiedyś nawet zgłosił się do nas młody chłopak, ale ostatecznie został projektantem – czyli poszedł w zupełnie inną stronę, myślę że nie czułby się u nas szczęśliwy, nosząc manekiny. Myślę, że paniom młodym by to w ogóle nie przeszkadzało, czasem mamy nawet wrażenie, że część z nich nie ufa na początku innej kobiecie. Bo myślą, że nie chce, żeby wyglądała ładnie? Tak, to zresztą częsty problem – nawet w sklepach odzieżowych patrzymy na podchodzące ekspedientki nieufnie. Bo może ta pani wcale nie chce dla nas dobrze? Może swoją sukienkę miała najładniejszą i teraz nie chce nikomu nic dobrego podpowiedzieć? Co musi umieć dobra stylistka ślubna? Musi się interesować modą. Nie trzeba być jakąś totalną fashion victim, ale dobrze jest się interesować trendami, niekoniecznie tylko ślubnymi. Warto jest podpatrywać tendencje w “zwykłej” modzie, bo można to później ciekawie wykorzystać przy sukniach ślubnych, no i człowiek nie zamyka się tylko na te pięć fasonów. Z typowo ślubnych źródeł warto znać polski magazyn “Wedding” czy najpopularniejszy amerykański “Brides”, mają też dobrą stronę internetową. Tylko nie trzeba brać wszystkiego bezkrytycznie, bo tam wszystko jest takie polukrowane, jak w “Say Yes to The Dress”. Ja bardzo lubię francuski “Vogue”, jest bardziej wyluzowany. Mają też świetną stronę internetową, gdzie w zakładce ślubnej można poczytać o historii sukienek. Potem może to zaowocować w rozmowie z klientką – widziałaś coś na starym zdjęciu i stwierdzasz, że idealnie by pasowało. Musi być też dobrą obserwatorką. Ja czasem na ulicy widzę, w czym mijanej kobiecie byłoby dobrze. I musi być cierpliwa, umieć pracować z ludźmi – niezależnie od tego, czy potrzebuje się potem po pracy wyciszyć, czy bycie wśród ludzi dodaje jej energii. Czasem klientka potrafi wybierać sukienkę trzy godziny. I nieważne, czy jesteś zmęczona, czy właśnie się z kimś pokłóciłaś albo bolą Cię nogi (przy okazji – trzeba mieć wygodne buty!) – musisz poświęcić jej czas i zawsze pamiętać, że ona przyszła tu pierwszy raz i pierwszy raz wybiera sukienkę. To nie jest zakup nowych dżinsów! Więc nawet jak masz najgorszy humor świata, to nie możesz tego po sobie pokazać. Trzeba być opanowanym i empatycznym. Ja zawsze staram się podchodzić do klientek trochę jak koleżanka, nie stwarzać dystansu typu “ja tu jestem wielka pani i powiem Ci, w czym masz iść do ślubu”. Jak wygląda typowy dzień pracy stylistki? Zaczyna się dość wcześnie. My otwieramy o 9, trzeba być pół godziny wcześniej. U nas – i myślę, że w większości salonów jest podobnie – dzień zaczyna się organizacją pracy. Spotyka się cały zespół, patrzymy w terminarz i sprawdzamy, co mamy na dany dzień, czy na przykład klientka, która jest umówiona, była już u nas wcześniej. Czyli trzeba się umawiać, nie wchodzi się z ulicy? Przychodzą też klientki z ulicy i staramy się być na nie otwarci, ale to bardzo porządkuje pracę, jeśli wiesz kto o której godzinie przychodzi. Dlatego co rano się spotykamy i wszystko ustalamy – wiele rzeczy często się później zmienia, ale dobrze mieć wstępne ramy, Potem dobrze jest sobie zrobić jakąś kawę, żeby postawić się na nogi i pozytywnie nastroić na cały dzień. A o 9 zaczynają przychodzić klientki. Poświęca się klientce tyle czasu, ile potrzebuje. Przynosisz sukienki, doradzasz, dobierasz dodatki – jeśli to pierwsza przymiarka. Bo później są jeszcze drugie i trzecie, jeśli ktoś już się zdecyduje na dany model. I pomagasz też włożyć sukienkę? Bo to chyba dość skomplikowane? Tak, chyba że masz do pomocy osobę, która się uczy. Wtedy ona pomaga zakładać sukienkę, a Ty proponujesz kolejne fasony. Bo nie tylko klientka wybiera sukienki. Jest bardzo różnie. Niektóre klientki oczekują od Ciebie, że to Ty im wskażesz wszystkie pasujące modele, a one nie będą się angażować, bo ufają, że znasz się na tym najlepiej. Ale najczęściej jest tak, że panie wybierają sobie kilka sukienek, które im się podobają, a Ty możesz im delikatnie zasugerować: “ja bym Panią jeszcze widziała w tym”. Większość klientek jest na to otwarta, bo przecież co im szkodzi założyć jeszcze tę suknię. Najwyżej będziemy szybko ściągać, jak się nie spodoba. Później donosi się jeszcze dodatki, żeby klientka mogła sobie wszystko razem wyobrazić. A na koniec trzeba sukienkę z powrotem rozsznurować, ściągnąć i znów włożyć na manekina. A jak to wygląda technicznie? Manekiny wyglądają mi na rozmiar 38, wyobrażam sobie, że jak przychodzi drobniejsza dziewczyna, to można sukienkę jakoś poupinać, ale co się robi w przypadku klientek o większym rozmiarze? Wszystko zależy od tego, o ile większy to rozmiar. Robimy sukienki tak, że dziewczyny do rozmiaru 44 są w nie w stanie wejść – są sznurowania, guziczki, długie zamki, specjalnie po to, żeby dało się je przymierzyć. Mamy też kilka modeli w większych rozmiarach. A jeśli klientce w rozmiarze 50 podoba się sukienka w rozmiarze 38, to moim zadaniem jest zrobić wszystko, żeby mogła sobie w niej siebie wyobrazić. Przykładam wtedy sukienkę, zapinam czymś z tyłu, tak żeby wyglądało to jak najbardziej realistycznie. Trzeba sobie wtedy trochę dowyobrażać, ale trudno byłoby nam mieć sukienki w każdym rozmiarze, modele z manekinów najczęściej idą na straty. No właśnie, myśląc o pannie młodej, najczęściej mamy przed oczami dwudziestopięcioletnią dziewczynę w rozmiarze 36, a przecież klientki muszą być różne! No jasne, są przecież drugie małżeństwa, czasem panie decydują się na ślub dopiero w starszym wieku – najstarszą klientkę mieliśmy chyba w okolicach sześćdziesiątki. Czasem klientki przychodzą już z dziećmi. Zwykle decydują się wtedy na prostsze sukienki, chociaż są wyjątki. Miałyśmy panią młodą, która brała drugi ślub i zażyczyła sobie princeskę wyszywaną kamieniami, z wielkim białym dołem. Oczywiście o nic nie pytałyśmy, ale sama chyba uznała, że musi się wytłumaczyć i powiedziała nam: “wiedzą panie, ja na pierwszy ślub miałam taką prostą sukienkę, to były lata osiemdziesiąte i nie było żadnych materiałów, niczego… no to teraz bym chciała zaszaleć!”. Super! Mam wrażenie, że powoli znika też piętno ciążące nad ślubami cywilnymi, do których to tylko w garsonce albo w prostej sukience. Tak, nie ma już teraz różnicy. Chociaż jest dużo ślubów cywilnych w ogrodach i dziewczyny wybierają lekkie, zwiewne sukienki. Od początku marzyłam, żeby pozbyć się gorsetów i w końcu moje marzenie się spełniło! Czyli faktycznie są już passe? W większości przypadków tak, przynajmniej te typowe, sznurowane, sztywne. Dziewczyny chcą się czuć wygodnie. Chociaż wiadomo, że zdarzają się też klientki, które mówią “pocierpię trochę, ale będę miała talię jak Marilyn Monroe”. Więc można czasem dołożyć gorset tam, gdzie go nie ma, ale będzie wtedy mniej komfortowo. U nas bardzo dużo modeli powstaje właśnie w ten sposób. Klientki mówią: “ja to bym tutaj zmieniła”, albo “może tutaj coś takiego”. Nie trzeba się inspirować nie wiadomo czym, wystarczy ich słuchać. Ile czasu poświęca się przeciętnie jednej klientce? Średnio około godziny. Są panie, które od razu mówią “to ta sukienka, jestem zdecydowana, proszę mi tu czasu nie zabierać”. Ale są i takie, które spędzają u nas 2-3 godziny i tyle czasu trzeba im poświęcić. Dlatego staramy się, żeby każda pani miała chwilę odpoczynku po kolejnej klientce. Bo zwykle ma się w głowie daną dziewczynę z jej wymiarami, oczekiwaniami, pytaniami i trudno jest po minucie przeskoczyć do kolejnej. Dlatego najlepiej jest zrobić sobie małą przerwę, przejść się po pracowni, i dopiero wrócić do kolejnej klientki. W ciągu jednego dnia pracy spotyka się nawet 5-6 kobiet. Jedna jest spokojna i cicha, druga wybuchowa, płacze, a trzecia ma gorszy dzień i niekoniecznie jest dla Ciebie miła. I z każdą z nich trzeba sobie poradzić. Wybieraniu sukni ślubnej na pewno towarzyszą ogromne emocje. Jak sobie z tym radzicie? Nie mam z tym jakiegoś strasznego problemu, chociaż wiadomo, te emocje są przeróżne i często poruszają. Czasem widać bardzo mocną relację mama-córka, innym razem widać, że dziewczyna ma wątpliwości, czy ona w ogóle chce iść do tego ślubu. Rozmyślił się Wam kiedyś ktoś w przymierzalni? W przymierzalni nie, ale zdarzyło mi się kilka razy widzieć, że dziewczyna się potwornie wahała i dopiero kiedy włożyła na siebie tę sukienkę, to docierało do niej to “Boże, co ja robię!”. Może to i lepiej, że tę sukienkę trzeba tyle wcześniej wybrać, przynajmniej jest czas, żeby się dziewczyna jeszcze opamiętała. A wracając do emocji – ja zawsze staram się wzbudzić zaufanie. Tak, żeby klientka wiedziała, że jest w dobrych rękach, że nam się nie spieszy ani że nie chcę jej niczego wcisnąć. Nie miałoby sensu, żeby poszła do ślubu w czymś, co jej się nie będzie podobać, bo jak jej się nie będzie podobać, to dla mnie to też później żadna reklama. Jak się rozpłacze, to podbiegam z tą chusteczką, jak w tych wszystkich programach telewizyjnych. Podchodzę, pomagam się wyciszyć, czasem dziewczyna musi wyjść na chwilę, bo cała jest poryczana. Dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę, jaki to jest ważny moment. Może się wydawać, że to w końcu tylko kupowanie sukienki – wiele dziewczyn o tym marzy, ale ostatecznie to nic takiego. A są osoby, dla których to prawdziwy rytuał przejścia, najważniejsza na ten moment sprawa w życiu. Cały czas przecież zdarzają się dziewczyny, które dopiero po ślubie wyprowadzają się od rodziców, zaczynają mieszkać z partnerem. Bardzo często słyszę od klientek, że po założeniu sukienki “w końcu poczuły się takie dorosłe”. Wyobrażam sobie, że wiele dziewczyn ma wizję idealnego ślubu, bez jednego odstającego włoska, wszystko musi być perfekcyjnie. Tak, i to często wiąże się z wieloma negatywnymi emocjami. Dziewczyny wyobrażają sobie, że wejdą do salonu i my sprawimy, że nagle zaczną wyglądać jak z żurnala. A przecież niekoniecznie mają wygląd modelki z Berty, obrobionej na piątą stronę. To chyba jest najgorsze w pracy stylistki – poczucie, że klientka Cię w ogóle nie słucha i traktuje z góry. Ale zawsze sobie wtedy myślę, że kurczę, może mnie by też tak odbiło, i staram się to za wszelką cenę zrozumieć. I niektóre dziewczyny po początkowym dystansie się wtedy otwierają, więc może jest to jakaś recepta? Są jakieś klientki albo sukienki, które zapamiętałaś szczególnie? No pewnie! Pamiętam klientkę, która nie była umówiona, po prostu wpadła po drodze. Miała już wybraną inną sukienkę. Była drobną blondynką, taka dziewczyneczka. Przyjechała z siostrą. Weszła do salonu i najbardziej spodobała jej się dopasowana sukienka z gipiury. Nazywała się chyba “Matra” – bo u nas wszystkie sukienki mają nazwy. Pamiętam, że nie obsługiwałam jeszcze wtedy klientek, tylko byłam obserwatorem, pomocnikiem Św. Mikołaja. I kiedy założyła tę sukienkę, wszyscy stanęli, cały salon, łącznie ze mną – a każdy coś robił, coś gdzieś przenosił. Nie mogliśmy oderwać od niej wzroku, a ona się tak pięknie popłakała. Wiem jak to brzmi, ale jak przytuliła się do siostry ze “szkoda, że mama teraz tego nie widzi”, to naprawdę był to poruszający moment. Widać było, że poczuła się nagle kobietą, właśnie w tamtej chwili. A dla mnie to był jeden z pierwszych momentów, w którym poczułam że ta praca absolutnie nie jest nudna. I wzięła tę sukienkę? Wzięła. Mnóstwo mam takich historii, była na przykład klientka, która brała u nas już drugi ślub. To była tak smutna historia, że nie mogła nie zapaść mi w pamięć. Jak z filmu. Dziewczyna była mniej więcej w naszym wieku i została wdową, a swojego drugiego męża poznała na cmentarzu – stał przy grobie swojej pierwszej żony. Chyba zażyczyła sobie, żeby sukienka miała liliowy paseczek. Wyszło piękne, ale to te historie, które stoją za sukienkami, pokazują na czym naprawdę polega ta praca. I sporo jest takich osób, które opowiadają w salonie swoje historie? Czy raczej wchodzą, kupują, wychodzą? Różnie, ale mam wrażenie że u nas sporo dziewczyn się otwiera, to jednak nie jest szybka wizyta w sieciówce. Spędzasz z klientką przynajmniej godzinę, cały czas jesteś blisko niej. Dobierasz, ściągasz, pomagasz, szybko się wytwarza intymna atmosfera i od razu człowiek ma skłonność do zwierzeń. Najczęściej to jakieś historie związkowe, czasem pytania typu “poznaliśmy się dwa miesiące temu, czy Pani uważa, że to za wcześnie na ślub”? A co jest dla Ciebie w tym zawodzie najtrudniejsze? Okres ścisłego sezonu ślubnego, bo działa się wtedy pod dużą presją czasu. Bardzo dużo sukienek, bardzo dużo odbiorów, bardzo dużo panien młodych. Musisz każdej klientce poświęcić uwagę, a dziennie masz ich po dwanaście czy piętnaście. Wszystkie za moment mają ślub i sukienka musi być gotowa, choćby dziewczyna zgrubła czy schudła. Często w ostatniej chwili, już przy odbiorze, okazuje się, że klientka zrzuciła pięć kilo. I choćby się zarzekała, że nie, to widać to po sukience. Trzeba wtedy prosić panie w pracowni o szybkie zwężenie, szczególnie jak ktoś przyjechał z daleka. I robi się kolejka klientek, które przecież też czekają! Jak ktoś ma dwa tygodnie do ślubu, to może się przecież zdarzyć że puszczą mu nerwy i na Ciebie nakrzyczy. I nie możesz sobie wtedy pozwolić, żeby się rozpłakać czy niemiło odpowiedzieć. Trzeba poukładać sobie w głowie, że dla klientki to ogromne emocje i niekoniecznie jest tak, że Cię nienawidzi. Uspokoić i ją, i siebie. Czasem trzeba się też nanosić, to fizycznie bardzo męczące. I nie zawsze jest możliwość, żeby poprosić kogoś, żeby Cię na chwilkę zmienił, bo masz gorszy dzień. To też jest bardzo ważne – w salonie pracujesz nie tylko z klientkami, ale też z całą załogą. Musisz się dogadywać z paniami krawcowymi (to anielskie dusze!) i z innymi dziewczynami, które z Tobą pracują. My mamy ten komfort, że możemy sobie dobierać osoby do współpracy, bardzo nam zależy, żeby atmosfera była miła. Ale założę się, że są salony, gdzie ta atmosfera niekoniecznie taka jest, jest prowizja od sprzedaży, dziewczyny między sobą rywalizują, więc nie zawsze można liczyć na przyjaźnie w pracy. Jak praca stylistki wygląda od strony formalnej? Można liczyć na etat? Myślę że jak najbardziej, przynajmniej tutaj, na południu Polski. To ciągle bardzo poszukiwana profesja, tak samo jak panie krawcowe. Jest więcej szukających salonów, niż chętnych osób. To nadal pewna nisza – do niedawna były tylko ekspedientki, które po prostu podawały sukienki, teraz klientki oczekują od takiej osoby dużo więcej. Co mogę jako klientka zrobić, żeby ułatwić pracę salonowi ślubnemu i usprawnić cały proces? Tak żebym nie rozpłakała się w przymierzalni w tym złym sensie? Fajnie, żeby dziewczyna się zastanowiła, czego szuka. Czy woli jak coś błyszczy, czy ma być gładko? Zazwyczaj pytamy, co nosi na co dzień i co by chciała mieć w tej sukni, więc dobrze jest umieć na te pytania odpowiedzieć. Poza tym warto jest być pozytywnie nastawionym. Zawsze mówię, że jak ktoś czuje, że ma gorszy dzień, to najlepiej zadzwonić i przełożyć wizytę. I nawet nie chodzi o to, że dla nas to będzie ciężkie, ale dla klientki byłaby to męczarnia. Na pewno tej sukni nie wybierze, a jak wybierze, to wybierze źle. Dobrze jest też mieć porządnie dobraną bieliznę, najlepiej w kolorze cielistym albo śmietankowym. I w miarę naturalny makijaż, żeby widzieć się w swojej karnacji i kolorach, żeby nie było później szoku, że w dniu ślubu sukienka wygląda inaczej, niż wyglądała z czerwoną szminką. Jak ktoś ma długie włosy, to warto zabrać ze sobą frotkę, żeby móc je spiąć i odsłonić plecy. W przymierzalni jest podest, więc buty na obcasie nie są konieczne, ale warto je mieć, jeśli mierzy się krótką sukienkę – nogi zupełnie inaczej wtedy wyglądają. No chyba, że ktoś planuje założyć baleriny. A jak ktoś już ma buty, to ja uważam, że lepiej je zabrać i przejść się kawałek. Bo jak tylko stoisz, to nie wiesz do końca, jak sukienka będzie się układać w ruchu, w tańcu, czy będzie Ci wygodnie. Dlatego zawsze proszę też klientki, żeby podniosły ręce do góry, usiadły, uklękły. Słynny jest “test makareny” – jak potrafisz zatańczyć w sukience makarenę, to już jest dobrze. Trzeba też uważać, z kim się przychodzi. Często dziewczyny biorą kogoś, bo wypada i potem się przy tej ciotce, kuzynce, teściowej nie czują swobodnie. Jeśli to nie są najbliższe osoby, czasem po prostu źle doradzają, a czasem niekoniecznie chcą dla tej dziewczyny najlepiej. I na końcu ona sama już nie wie, czy wybrała tę sukienkę dla siebie, czy żeby kogoś zadowolić, bo na przykład babcia życzyła sobie długi rękaw, a nie odkryte ramiona. To jaka jest optymalna liczba doradców? Trudno powiedzieć, pięć dobrych osób może być lepszych niż jedna zawistna pseudo-przyjaciółka. Ale zazwyczaj fajnie się pracuje jak są dwie, trzy osoby. I to właśnie najczęściej wtedy, kiedy dziewczyna jest z kimś, przy kim czuje się swobodnie – z mamą, z siostrą. Warto zabrać kogoś, kto Cię zna, z kim możesz się powygłupiać, kto wie że tu Ci coś wisi, tu masz za dużo, tam za mało, i nie będziesz skrępowana. Czasem zdarzają się też takie dziewczyny, i ja bym się pewnie do nich zaliczała, które wolą przyjść same. I to często dobre rozwiązanie – przecież sama najlepiej wiesz, jaką chcesz suknię. Są też klientki, które przychodzą ze swoimi facetami, bo to ich najlepszy przyjaciel i przecież musi w tej chwili przy nich być. Niektórych to wciąż szokuje, ale dla mnie to świetne rozwiązanie, kiedy widzę, że para się dobrze dogaduje, to ich wspólny wybór i dziewczyna jest spokojna, że sukienka na pewno się partnerowi spodoba. A do tego jeszcze fajnie spędzą czas. A dlaczego w salonach nie można robić zdjęć? Przecież jakbym chciała odgapić i uszyć sobie dany model, to dużo bardziej szczegółowe zdjęcia mam na stronie? Nie o to chodzi. Zwykle nie pozwalamy robić zdjęć, chyba że to już ostatnie przymiarki, bo działa tzw. “czarny PR”. Dziewczyny robią zdjęcia w przymierzalni, zwykłym aparatem. I znajdowałyśmy później na forach nasze piękne sukienki, zupełnie niedopasowane, wyglądające po prostu koszmarnie. Jeśli ktoś chce sobie dokładnie przypomnieć sukienkę, to są właśnie zdjęcia na stronie. Wiem, że to trudne, bo inaczej wygląda na Tobie, a inaczej na modelce, ale musimy z tego jakoś wybrnąć. Wróćmy jeszcze do rad dla klientek. Sukienkę wybiera się dużo wcześniej, co zrobić, żeby po wyborze się nią nie znudzić, albo nie zakochać w pięciu innych? Trzeba po prostu dobrze wybrać. Najlepiej, jeśli wybierzesz sukienkę, w której po prostu czujesz, że to jest to. Rzadko się wtedy zdarza, żeby dziewczyna trafiła potem na coś fajniejszego. Ale jeśli będzie to wybór w pośpiechu, albo posłuchasz jakiejś cioci Frani, to będziesz potem miała wątpliwości. Jeśli jeszcze w trakcie przymiarek zobaczysz coś, co Ci się podoba, to po prostu o tym powiedz. Często da się jeszcze coś zrobić, na przykład przemycić zdobienie, które spodobało się na innej sukience. Czasem wystarczy zmierzyć sukienkę, która teoretycznie podoba Ci się bardziej. Bardzo często po przymierzeniu okazuje się, że tak Ci się tylko wydawało – dlatego dobrze to sprawdzić i się uspokoić. Ale jeśli się zakochasz, to trzeba zrobić tak, żebyś miała tę wymarzoną, bo później będziesz żałować. Jak sobie radzisz z oddzielaniem czasu pracy od czasu odpoczynku? To chyba wyjątkowo trudne w przypadku rodzinnej firmy? Trzeba się bardzo pilnować, żeby salon i suknie nie były jedynym tematem, żeby nie oduczyć się tego zwykłego, rodzinnego “co tam u Ciebie słychać?”. Dobrze jest wyjść, napić się kawy, porozmawiać o książce, o zakupach o głupim programie w telewizji. Warto też doceniać, kiedy ktoś robi coś poza tą pracą, ma jakąś pasję. I ogród, dobrze że jest ogród! Można na chwilę wyjść, odpocząć od tego wszystkiego. No i jemy wspólnie obiady, które robi mój tata – dopiero teraz zaczynam doceniać, jaka to rzadkość! A masz jakieś rytuały, które szczególnie Cię relaksują? U mnie to zwykle najprostsze rzeczy – lubię na przykład pójść do księgarni i… wąchać książki. Wyjść na świeże powietrze, pójść na spacer. Robię sobie też wieczorne mini-spa – przygotowuję kąpiel, zapalam świeczkę, potem wchodzę pod kocyk. Może to płytkie, ale lubię też sobie kupić kolorową gazetę, poczuć jej zapach, pooglądać obrazki. Mój mąż mnie pyta co ja w tym widzę, tam przecież nie ma żadnej treści, a ja po prostu lubię nacieszyć oczy. Może to nie jest wybitnie ambitny sposób relaksu, ale są osoby, które zupełnie nie potrafią wypoczywać, więc sukces jest już wtedy, jak umiesz się wyłączyć i nie czujesz się winna. Miałam tak przez jakiś czas, bardzo trudno jest się odciąć, kiedy masz dzień wolny i wiesz, że w firmie jest sajgon, dzieje się mnóstwo rzeczy na raz. Ale trzeba nad tym popracować – inaczej to wszystko przestaje cieszyć. I jak dwa Was brzmi praca w salonie sukien ślubnych? Ja Basi zazdroszczę okrutnie i dopisuję stylistkę ślubną do listy zawodów, które mogłabym wykonywać, gdybym nie robiła tego, co robię. Jeśli ciekawi Was tematyka ślubna, zerknijcie na bloga Basi, niedawno wydała też książkę o tym, jak dobrze wybrać suknię. Niestety w salonie jej w najbliższym czasie nie spotkacie, bo niedługo zostanie mamą. Jeśli macie propozycję kolejnych zawodów, dajcie mi znać w komentarzu. A ja ogromnie dziękuję marce Vichy za wsparcie dla tego cyklu – to jedne z moich ulubionych postów na blogu!
Branża ślubna jest niezwykle konkurencyjna, ale masz do dyspozycji narzędzie, które pozwoli Ci wyróżnić się na tle innych firm – social media. Jak prowadzić media społecznościowe dla salonu sukien ślubnych, florystki albo wedding plannera? Podpowiadamy! Nie bez przyczyny mówi się o ślubie jako tym wyjątkowym dniu i najważniejszym dniu w życiu – państwo młodzi i ich bliscy są gotowi zrobić wszystko, by zapamiętać ten moment na zawsze. Spraw, by Twoja firma miała w tym swój udział i przyszli małżonkowie powiedzieli „tak” nie tylko sobie, ale i Twoim usługom. Podpowiadamy, jak to osiągnąć przez prowadzenie social media w branży ślubnej! Niezależnie od tego, czy działasz już na rynku od kilku lat, czy dopiero chcesz wejść do branży ślubnej, social media mogą pomóc Ci w zdobyciu zleceń i wypełnieniu kalendarza na kilka miesięcy w przód. Jakie korzyści odniesiesz dzięki prowadzeniu kont firmy na Facebooku, Instagramie czy Pintereście? 1. Dotrzyj do nowych klientów branży ślubnej za darmo Twoi klienci są w mediach społecznościowych – zarówno byli, jak i obecni oraz potencjalni. Daj się znaleźć i oznaczyć! Fanpage marki ślubnej na Facebooku czy jej konto na Instagramie to nie tylko Twoje portfolio, ale przede wszystkim kanał do kontaktu z zainteresowanymi osobami. Dzięki nim dowiesz się, kto i gdzie Cię poleca i będziesz mieć możliwość bezpośredniego kontaktu z osobą, której Cię zarekomendowano. Fanpage i rekomendacje od byłych klientów podniosą Twoją wiarygodność jako wykonawcy. Na początkowym etapie działań w branży ślubnej nie musisz mieć nawet strony www – konta w mediach społecznościowych mogą ją przynajmniej na jakiś czas zastąpić. 2. Kieruj reklamy do swojej grupy docelowej W branży ślubnej reklama w social media jest wręcz niezbędna – na początku pozwoli Ci się przebić, a w kolejnych etapach rozwoju marki szybciej zapełniać swój kalendarz. Platformy społecznościowe, np. Facebook i Instagram, umożliwiają targetowanie: – po zainteresowaniach, np. fotografią ślubną, obrączkami, zaproszeniami, – po danych demograficznych (deklaratywnych), np. statusie związku, – po danych behawioralnych, np. dotyczących wykorzystywanych urządzeń i nadchodzących rocznic. Dzięki temu możesz mówić dokładnie do osób, na których pozyskiwaniu Ci zależy. Media społecznościowe w branży ślubnej nierzadko będą substytutem portfolio – możesz tutaj pokazać swoje realizacje, opowiedzieć historie par, podzielić się wskazówkami oraz zainspirować przyszłych nowożeńców. Daj się poznać jako osoba doświadczona, profesjonalna i godna zaufania, która ma na swoim koncie udział w wielu wspaniałych ślubnych projektach. 4. Zbuduj zaangażowaną społeczność Zbuduj zaangażowaną społeczność w social media wokół swojej marki, a kalendarz wypełni się po brzegi! Znajdą się tam osoby polecające Twoje usługi kolejnym potencjalnym klientom, dlatego warto zainwestować swój czas i środki w rozwijanie mediów społecznościowych. W branży ślubnej siła rekomendacji jest szczególnie ważna, bo – choć małżeństwo zawiera się zwykle tylko raz – często po ślubie służy się radą przygotowującym się do ceremonii znajomym i przyjaciołom. Stwórz miejsce, w którym regularnie będziesz przypominać odbiorcom o marce i dasz im przestrzeń do dyskusji zarówno z nią, jak i o niej. Działania w social media dla branży ślubnej warto zacząć od stworzenia strategii, która odpowie na pytania o to: jak działa Twoja ślubna konkurencja w social media, jaka jest Twoja grupa docelowa w mediach społecznościowych, jakie były Twoje dotychczasowe działania pod względem marketingowym,co należy robić, żeby firma się rozwijała, kalendarz był pełen, a społeczność zaangażowana. Możesz przygotować ją samodzielnie albo zlecić ją naszym specjalistom. Warto to zrobić, bo dzięki strategii dowiesz się więcej o swoich konkurentach – przeanalizujemy w niej ich działania i rozłożymy je na czynniki pierwsze, by dowiedzieć się, skąd ich sukces. Sprawdzimy też, które z nich można ulepszyć i zaadaptować do Twoich potrzeb. Gruntownie przebadamy także grupę docelową, by wiedzieć, jakie komunikaty na nią działają, jaką strategię sprzedaży przyjąć i jakie elementy oferty szczególnie eksponować. W wyniku analiz powstanie unikatowa koncepcja komunikacji Twojej marki z branży ślubnej w social media, której wdrożenie zagwarantuje Ci wyróżnienie się na rynku i napływ nowych klientów. Dowiedz się więcej o strategii: Strategia social media – z czego się składa i komu jest potrzebna? Nie we wszystkich mediach społecznościowych efektywność działania będzie taka sama. Na jakie kanały komunikacji powinna postawić firma z branży ślubnej? Facebook dla branży ślubnej – salonu sukien ślubnych, makijażystów, wedding plannerów, florystów i wielu innych Jako podstawowy kanał social media w branży ślubnej najlepiej sprawdzi się Facebook – korzysta z niego najwięcej osób w Polsce, a do tego umożliwia nie tylko prowadzenie fanpage’a, ale także grupy tematycznej. Na fanpage’u marki ślubnej na Facebooku warto dzielić się: przykładowymi realizacjami, opiniami dotychczasowych klientów, ślubnymi poradami, opowieściami o swoich parach i usługach dla nich (case studies),trendach w modzie ślubnej,bieżącymi informacjami o działaniu marki. Możesz także organizować wydarzenia, które odbędą się fizycznie lub wirtualnie, live’y z ekspertami, a nawet założyć własną ślubną grupę tematyczną – idealne miejsce do poznania swoich potencjalnych klientów i ich bolączek. Instagram w branży ślubnej Doskonałym miejscem dla usługodawców, w tym np. fotografów ślubnych, jest Instagram – to dla nich szansa na pokazanie swojej estetyki i umiejętności szerokiemu gronu odbiorców. Warto to robić na różne sposoby, tj. tworzyć posty, stories, reels i transmisje na żywo, a także komentować posty dotyczące związków i narzeczeństwa publikowane przez innych użytkowników. Osoby, które nie mają jeszcze strony www, mogą wykorzystać sekcję wyróżnionych relacji do zaprezentowania siebie, swojego portfolio, cennika oraz odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania, by ułatwić potencjalnym klientom znalezienie interesujących ich informacji. Pinterest w branży ślubnej Branża ślubna na Pintereście przeżywa swój rozkwit – to właśnie tam pary młode szukają ślubno-weselnych inspiracji, dlatego warto zadbać o to, by pojawiała się tam i nasza marka. Niezależnie od tego, czy tworzysz zaproszenia, czy aranżujesz stoły, zadbaj o opisy nasycone słowami kluczowymi i linki do swojej strony www. Zainwestuj również w profesjonalną sesję zdjęciową dla produktów, by pokazać je w jak najatrakcyjniejszy sposób. YouTube dla branży ślubnej – nie tylko dla filmowców YouTube to dla filmowców z branży ślubnej must have – potraktuj go jak kolejną odsłonę portfolio. Mogą tu jednak działać nie tylko twórcy wideo! Bardzo ciekawe kanały na Youtube dla branży ślubnej mogą stworzyć: wedding plannerzy, makijażyści,floryści, cateringi i zespoły kuchenne do wynajęcia. Ślub to dla wielu osób ogromny wydatek, dlatego nim skorzystają z konkretnej oferty, chcą poznać trendy i dostępne rozwiązania. Pokaż im, że masz rozległą wiedzę na temat planowania ceremonii i wesel, by udowodnić, że wybranie Ciebie będzie strzałem w dziesiątkę! Wiesz już, dlaczego i gdzie warto działać – pora na poznanie sprawdzonych sposobów na komunikację w social media marki ślubnej. Oto najlepsze z nich! Niezależnie od tego, czy prowadzisz salę weselną, czy masz salon sukien ślubnych, w social media prezentuj efekty swojej pracy. Zadbaj o to, by każde zdjęcie było wyraźne, estetyczne i wykonane w dobrym świetle – nawet najładniejsza rzecz na kiepskiej fotografii będzie się prezentować nijako. Opowiadaj też historie par i to, jak podchodzisz do ich oczekiwań. Prezentuj usługi przy wykorzystaniu różnych formatów postów, takich jak wideo, pojedyncze zdjęcia, gify czy albumy. Zadbaj też o pokazanie wachlarza swoich umiejętności i możliwości, jakie oferujesz. Jeśli gotujesz, pokaż opcje wegetariańskie, wegańskie czy bez laktozy. Jeśli sprzedajesz suknie – niech modelki mają zarówno bardzo małe, jak i bardzo duże rozmiary, co udowodni, że naprawdę każda panna młoda znajdzie coś dla siebie. Fotografujesz? Dowiedź, że zrobisz magiczny reportaż i w kościele, i w urzędzie. 2. Pokazuj opinie zadowolonych klientów Opinie w branży ślubnej są bardzo ważne, dlatego zadbaj o to, by pokazywać je w mediach społecznościowych. Proś zadowolone pary o kilka słów rekomendacji, które będziesz potem wykorzystywać w swojej komunikacji – wiele z nich z radością się na to zgodzi. Posty z opiniami powinny pojawiać się regularnie, ponieważ są dla wielu osób świetnym pretekstem do wyrażenia w komentarzu własnego zadowolenia. Takie świadectwa zwykłych ludzi mogą być decydującym czynnikiem przekonującym przyszłych małżonków do sięgnięcia po Twoją ofertę. Para bierze ślub raz – a Ty na tych ceremoniach bywasz przynajmniej kilkanaście razy w roku i od podszewki znasz swój biznes. Udowodnij im to! Twórz posty o: trendach i modach w branży ślubnej, częstych błędach par młodych, najciekawszych rozwiązaniach, które podobają się gościom, sposobach na modyfikacje stałych punktów wesela, za którymi nie wszyscy przepadają (np. oczepin). Obawiasz się, że za dużo zdradzisz? Wręcz przeciwnie! To najlepszy sposób na pokazanie, że Twoja wiedza jest rozległa i sięga o wiele dalej, dlatego zatrudnienie Cię będzie świetną inwestycją. 4. Demonstruj proces działania krok po kroku Znów – to Ty masz wiedzę o tym, jak działa branża ślubna. W social media pokazuj parom, jak krok po kroku będzie przebiegać Wasza współpraca. Udowodnisz w ten sposób swój profesjonalizm, unikniesz tłumaczenia wielu osobom tego samego i… uzasadnisz ceny, które na papierze mogą wydawać się zbyt wysokie. W taki sposób możesz zaprezentować etapy tworzenia ślubnego reportażu, ustalania weselnego menu czy szycia sukni ślubnej. Rób to na wiele sposobów – za pomocą infografik, wideo, live’ów czy prezentacji, by każdy potencjalny klient mógł trafić na swoją ulubioną formę contentu. 5. Udowadniaj, dlaczego warto skorzystać z Twojej oferty Social media w branży ślubnej sprzedają, dlatego nie tylko twórz tam swoją ofertę, ale także uzasadniaj, dlaczego warto korzystać właśnie z niej. Tworzysz dekoracje? Pokaż na zdjęciach jakość półproduktów, które wybierasz, i opowiedz w opisie, dlaczego to właśnie one będą najlepsze. Gotujesz? Opowiedz na wideo o tym, z jakich narzędzi i składników korzystasz i dlaczego. Pamiętaj, że Twój potencjalny klient tego nie wie i nic nie jest dla niego oczywiste. Niech nie porównuje samych cen, ale ma też pojęcie, za co dokładnie płaci. 6. Przedstawiaj kwestie formalne Formalności też są ważne. W social media dla marki ślubnej zwróć uwagę na: jasne prezentowanie lokalizacji, w których działasz, wyeksponowanie informacji o dojeździe, jeśli miejsce prowadzenia działalności jest stacjonarne, kwestie wyjazdów w plenery (ma to znaczenie zwłaszcza dla fotografów),prezentację cennika i informację o podpisywanej umowie oraz sposobie rozliczeń. Zrób z tego swoiste FAQ, do którego w każdej chwili będzie można sięgnąć i przekierować kolejnych zainteresowanych. Twój biznes wymaga stuprocentowego zaangażowania z Twojej strony i nie masz czasu na tworzenie społeczności w mediach społecznościowych? Chętnie pomożemy! Możesz nam zlecić prowadzenie dowolnego kanału social media, realizację płatnej kampanii reklamowej albo zrobienie sesji zdjęciowej. Możemy też nauczyć tego Ciebie – wystarczy, że zamówisz szkolenie dedykowane z mediów społecznościowych w branży ślubnej. Zrobimy wszystko, by jak najwięcej par mówiło „tak” Tobie i Twoim usługom! Zapytaj nas o rekomendację dla Twojej marki podczas bezpłatnej konsultacji!
Interesujesz się modą? Lubisz bezpośredni kontakt z ludźmi? A może po prostu szukasz dobrego sposobu na własny biznes? Salon sukien ślubnych to dobra odpowiedź na każde z tych pytań. Ale uwaga! Droga do sukcesu nie należy do łatwych. Salon sukien ślubnych – jak zacząć? Analizując branżę łatwo możemy znaleźć pewne powtarzalne wzorce, o których powinien pamiętać każdy nowy adept w tym biznesie. To co ważne, nie musimy mieć specjalnej wiedzy z zakresu mody ślubnej, a naszym biletem wstępu może być jedynie (albo aż) przedsiębiorcza smykałka. Dalej jednak zaczynają się schody. Ile sukni ślubnych na start? Pierwszym problemem do przeskoczenia jest nabycie odpowiedniego lokalu. Musi to być przestrzeń nie tylko o odpowiednim metrażu, ale też zlokalizowana w atrakcyjnym z punktu widzenia klientów miejscu. Najlepiej jeśli lokal znajdzie się w pobliżu innych sklepów z odzieżą (choć niekoniecznie ślubną). Kolejnym ważnym elementem biznesowej układanki jest zawarcie umowy ze stałym dystrybutorem sukien ślubnych. Aby wybrać odpowiedniego partnera musimy jednak zrobić przynajmniej wstępne rozeznanie na temat marek sukni ślubnych, najbardziej atrakcyjnych fasonów i panującej w danym sezonie mody. Weźmy pod uwagę, że każda suknia ślubna to koszt co najmniej kilku tysięcy złotych, a w naszym salonie musi się pojawić ich co najmniej kilkadziesiąt. Łatwo więc obliczyć, że szacunkowy koszt otwarcia wyniesie nas od 50 do 80 tysięcy złotych. Zadbaj o estetykę W jak mało której branży, estetyka salonu sukien ślubnych ma fundamentalne znaczenie. To dzięki odpowiedniej ekspozycji kreacji możesz wygrać rywalizację z konkurencją. Dlatego przed uruchomieniem salonu porządnie rozplanuj jego wygląd. Zadbaj o detale i zastanów się, w jaki sposób wyróżnić najpiękniejsze suknie. Może to być specjalny piedestał albo efektowne podświetlenie. Postaraj się także o odpowiednio duże lustro, które pomoże przyszłej Pannie Młodej ujrzeć siebie w pełnej krasie. Kogo zatrudnić? Klientki salonów ślubnych cenią sobie porady doświadczonych pracowników. To oni będą budować markę i znaczenie twojej firmy. Dlatego postaraj się zadbać o nich jak najlepiej. Zainwestuj w ludzi, bo to może zwrócić się w dwójnasób. Dobrzy pracownicy salonu sukien ślubnych muszą interesować się modą i dobrze orientować się w najnowszych trendach. Oczywiście każdy z nich, jak mało kto musi mieć zdolność nawiązywania łatwych relacji z klientem. Kluczową umiejętnością jest jednak fachowa ocena kobiecej figury i dopasowanie pod tym kątem odpowiedniego fasonu sukni. W arsenale personalnym warto mieć też jeszcze jedną perłę – utalentowaną krawcową. To obecnie zawód niedoceniany, a przecież dla twojego sklepu może być kluczowy. Dobra krawcowa poradzi sobie z każdym problemem i pomoże zrealizować nawet najtrudniejsze życzenie klienta. Zainwestuj w marketing Musisz pamiętać, że rynek sukien ślubnych jest już mocno nasycony. Wiele zależy od miasta i regionu kraju, w którym chcesz rozpocząć działalność biznesową. Niewykluczone jednak, że niszą, która pozwoli ci przebić się z ofertą do klientów będzie Internet. Zainteresuj się możliwościami, które daje sieć. Po pierwsze przygotuj dobrą stronę internetową, a następnie zadbaj o jej marketing: przeprowadź sam lub zleć agencji działania SEO, a także efektywną kampanię Google Ads. Dzięki temu klienci poszukujący salonów z sukniami ślubnymi szybciej trafią na twoją ofertę. Nie zapomnij pozostawić na stronie dokładnych danych kontaktowych, w tym mapki Google z bezpośrednim przekierowaniem do nawigacji GPS. Salon sukien ślubnych – czy warto? Jak świat światem stoi, tak wesela i śluby będą się odbywać, a co za tym idzie Panny Młode będą poszukiwały sukien ślubnych skrojonych na swoją miarę. Twoja oferta może więc być odpowiedzią na ich potrzeby. Pamiętaj jednak, że oprócz początkowego kapitału, ważna jest też twoja determinacja w dążeniu do celu. Zwłaszcza pierwsze miesiące będą trudne i niestety nikt nie da ci gwarancji sukcesu. Co więcej, konkurencja będzie bacznie obserwować twoje działania. Jeśli jednak udanie przebrniesz przez ten czas, droga do spełnienia marzeń o własnym, ślubnym biznesie będzie otwarta! ul. Mikołowska 1740-067 Katowice tel. 662 446 156 e-mail: katowice@ (tekst i fot. mat. sponsora)
jak otworzyć salon sukien ślubnych